(Medelin, Choco, Cartagena de Indias, Santa Marta, Palomino, Bogota)

Większość dróg w Palomino nie pokrywa asfalt. Stoję na skrzyżowaniu. Na jednym rogu coś na kształt sklepu spożywczego, na przeciwległym stoi mały domek. Na ganku siedzi dwóch wątpliwej urody typów, w średnim wieku. Mężczyzna w bejsbolówce macha zachęcająco na powitanie. Przysiadam się do towarzystwa. Drugi nieco starszy siedzi na przeciwko. Długie włosy. Ostre rysy twarzy. Pewny siebie. Idealny kandydat do roli zabójcy w filmach o kolumbijskiej mafii. Podnosi się z krzesła. Posyła spojrzenie i znika za drzwiami. Czy coś poszło nie tak? W głowie mam jeden obraz. Wyłania się po kilku chwilach z rewolwerem w ręce mierząc mi między oczy. Dużo się nie mylę, nagle wraca. Jego palec wskazujący przyciska cyngiel. Cyngiel ucha kubka od kawy.

Poznaj Johna - mówi ten drugi. To mój kuzyn.

John w Palomino naprawia wentylatory.

Po chwili siedzimy wszyscy przy kolumbijskiej kawie. Jest upalne południe. Piję najlepszą kawę od czasu wylądowania w Kolumbii.

John jaka jest Kolumbia? - pytam. Jakbyś opisał swój kraj jednym zdaniem?

Nieoczywista. Pełna przeciwieństw. Tak różna jak oceany między, którymi opowiada wszystkim podróżnym swoją historię.